Krótka i zabójcza historia o niepełnoletnim rewolucjoniście przeciwko jednemu słusznemu ustrojowi.W 1977 roku (miałem siedem lat) mój nieżyjący już ojciec zabrał mnie do Moskwy przy okazji delegacji Związku Metalowców Polskich na oficjalne obchody rocznicy.
Mieszkaliśmy wtedy w pięknym socrealistycznym hotelu (kryształowe żyrandole, płaskorzeźby, wielkie pokoje, obrazy sławiące trud ludzi pracy), z delegacjami z kilkunastu innych krajów.
W jednej z salek niedaleko recepcji urządzono "ołtarzyk” ku czci wodza rewolucji.
Na podwyższeniu stało, otoczone czerwonymi flagami popiersie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą