Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXIX

19 377  
1   6  
Klikaj zanim będzie za późnoTwardzielem trzeba być. I obnosić się z ranami! Ą że boli. No cóż musi boleć. Takie są zasady tej gry...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczpna stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

TWARDZIEL

Rzecz działa się lat parę z okładem temu. Będąc nastolatkiem, w wieku podstawówkowym, lubiłem wychodzić przed dom i na żwirku (który ma znaczenie dla całej historii niemałe) poobijać ścianę sąsiada przy użyciu futbolówki.
Któregoś pięknego letniego popołudnia zjawiła się u nas ciotka z kuzynem. Ponieważ jak to zwykle przy takich okazjach bywa, ojciec uciekł do swoich narzędzi, rodzicielka, razem z babcią, zajęła się ciotką, a mnie na drodze aklamacji wybrano do opieki na młodszym kuzynem.
Po krótkiej naradzie ustaliliśmy z młodym, że idziemy pograć w piłkę. Wyszliśmy na żwirek i zaczęliśmy sobie kopać, w myśl niepojętych już dzisiaj dla mnie zasad piłki podwórkowej.
W pewnej chwili, chcąc się popisać jakąś sztuczką w pełnym biegu, źle obliczyłem trajektorię lotu koszącego piłki, tudzież zawiodła moja koordynacja motoryczna. Efektem było przeszorowanie przez pół metra (może troszkę mniej) kolanem po wspomnianym wcześniej żwirze.
Ponieważ jakoś specjalnie mnie to nie bolało, wstaję i patrzę jakie efekty przyniosła moja finezyjna sztuczka. Łapię się dłonią za bok kolana i patrzę, że nie mam na nim skóry, tylko mięsny ochłap.
Tak się akurat złożyło, że wcześniej w tym tygodniu, również miałem parę przygód związanych z niezaplanowanym wyrządzaniem sobie krzywdy. Po ostatniej z nich moja rodzicielka zapowiedziała, że jak jeszcze raz się zjawię poharatany, to stanę się obiektem co ciekawszych pieszczot z repertuaru chińskich oprawców.
Zmartwiony bardziej perspektywą powiedzenia o wydarzeniu mojej mamie, niż własnym stanem, przetarłem czoło i popatrzyłem niepewnie na kuzyna. Ten stał z wybałuszonymi oczami i wahał się czy biec po pomoc czy się rozpłakać.
Rozważywszy szybko za i przeciw, mruknąłem:
- Dobra, idziemy...
Wchodzimy do domu, odsyłam kuzyna do taty, a sam udaję się do kuchni, gdzie na ploteczkach siedziały wszystkie trzy kobiety.
Jak żyję nie udało mi się drugie wejście, które wywołałoby taką samą reakcję. Babcia zrobiła wielkie oczy i opadła na kuchenny fotel. Ciotka zakrztusiła się ciastkiem albo herbatą, dość że cała posiniała. Rodzicielka zrobiła wielkie oczy i zaczęła oddychać, jakby zaraz miała jeszcze raz, niespodziewanie, rodzić.
Zupełnie jakoś nie pomyślałem, że mając dłoń przytkniętą do sikającego na potęgę krwią kolana, trochę ją upaskudzę hemoglobiną. A tą z kolei przeniosłem na własną gębę, kiedy się wycierałem z potu i kurzu co w efekcie dało kapitalny efekt.
Najlepsze jednak na koniec - do dziś żadna z nich mi tego nie zapomniała - zamiast powiedzieć co się stało, rzuciłem tekst:
- Mamy jakiś plaster?

by Panzerigel

* * * * *

KOSIARKA

Jak młody byłem, to lubiłem się z kuzynami na wsi bawić. Zawsze były z tego jakieś zamieszania. Raz dostaliśmy stara kosiarkę (niby niedziałająca) i mogliśmy robić co z nią co nam się żywnie podoba, pod warunkiem że zostawimy ją tak jak była. Jako że rezolutne z nas chłopaki, żwawo odkręciliśmy ostrze i udawali że naprawiamy kosiarę. Minęło tak trochę czasu na zabawie, ale trzeba było sprzęt złożyć jak zostawiliśmy, a że wieczór był i trzeba było wyjść się pokazać na jedynej ulicy we wsi, to ostrze przykręciliśmy byle jak. Dwa dni później mój wujo chciał skosić trawę, ale padła mu kosiarka. Chwycił więc żwawo za ’reperowany’ przez nas sprzęt, odwrócił do góry nogami i odpalił żeby sprawdzić czy da tym radę kosić. Ostrze zakręciło się, wyrwało trzymającą je lekko śrubę i jak helikopter strzeliło w górę i w wuja. Szczęście że było zimno wtedy i wujek miał na sobie kurtkę, a pod tym sweter, a ostrze było tępe, ale wystarczająco ostre żeby zrobić wywietrznik w kurtce na jakieś 10 cm szerokości. Od tego czasu wszystko przykręcam wkrętarką albo upewniam się 3 razy czy jest ok.

by Niezarejestrowany

* * * * *

FAKIR?

Parę lat temu ,22 czerwca, bodajże dzień przed zakończeniem roku szkolnego postanowiłem iść na dwór i pograć w piłę. Mieszkam w okolicy gdzie powstaje wiele nowych domków rodzinnych. Kumplom jakoś nie chciało się grać, to poszedłem na sąsiednią budowę pokopać o ścianę. Jako że była to budowa na około leżało mnóstwo jakichś narzędzi desek itp. Za którymś kopnięciem piłka odleciała mi trochę dalej niż normalnie i czym prędzej po nią pobiegłem. Nagle poczułem ukłucie w stopie. Coś mnie zabolało. Nie za bardzo wiedziałem co to i poszedłem dalej kopać. Ale po 3 - 4 kopnięciach stwierdziłem, ze nie dam rady i za bardzo mnie boli. Poszedłem do domu. Ściągnąłem buty i poczułem ciepło w skarpecie. Postawiłem nogę na ziemi i od razu ją podniosłem bo bardzo bolało. Na podłodze został czerwony ślad... Spanikowany zawołałem tatę, ściągnąłem skarpetkę i naszym oczom ukazała się dziura w stopie z której bryzgała krew w odstępach 1,5 sekundowych. Tata wziął mnie na ręce I zaniósł do wanny. Nie wiedział co robić to zrobił mi opaskę uciskową z kabla od suszarki. Ja powoli odpływałem bo krwi miałem coraz mniej. Ale "opaska" Spełniła swoje zadanie i krew przestała lecieć. Oczywiście nie pojechałem do szpitala Tym sposobem zrąbałem sobie początek wakacji.

by Lads

* * * * *

ANIELSKIE WŁOSIE

Było to już trochę czasu temu bawiliśmy się z bratem w spalanie "anielskiego włosia" z choinki. Braliśmy po kilka strzępków i podpalaliśmy zapalniczką (był z nami tylko nasz dziadek - siedział u siebie w pokoju i czytał). Po pewnym czasie znudziło mi się zapalanie pojedynczych włosów i zbliżyłem się do choinki z zapalniczką. Podstawiłem pod włosie i choinka w oka mgnieniu "zaświeciła" pełnym blaskiem. Miałem na tyle odwagi aby rzutem na taśmę (a właściwie pod choinkę) wyszarpnąć przewód z lampek choinkowych z gniazdka. Po ugaszeniu pożaru (sufit okopcony tapeta podpalona z choinki nie zostało praktycznie nic) ustaliliśmy z bratem wersję iż iskrzyło się z przewodu od lampek choinkowych i taką wersję podaliśmy. Dopiero po 15 latach opowiedzieliśmy mamie jak było w rzeczywistości.

by Niezarejestrowany

* * * * *

PRAWDZIWY PRZYJACIEL

Było to w odległych czasach, kiedy to miałem jakieś 9-11 lat. Miałem ci ja serdecznego przyjaciela imieniem Zbigniew (właściwie to dalej mam) był on o rok starszy ode mnie. Zbyszek dostał kiedyś deskorolkę z jakiejś okazji - chyba nawet ode mnie i moich rodziców.
Nie dużo myśląc, przy pierwszej okazji, zaprosiłem Zbyszka do siebie na osiedle ("przyjdź z deską"). No i tak oto on postanowił mnie nauczyć jeździć. Etapy: ja stoję na desce, a on ciągnie za rękę; ja siedzę na desce oraz on jeździ na desce, a ja patrzę wychodziły nam wspaniale. Nadszedł czas na tak zwanego debla deskowego.
Zanim zdążyliśmy spróbować doszliśmy do wniosku, że taka jazda nie jest wcale a wcale skomplikowana, więc po co po prostu jeździć - zjedźmy po schodach!
Taaa.... Trzy schody pod klatką, każdy o standardowej wysokości, ale nieco dłuższe.
Ustawiliśmy się na górze. Stanęliśmy na desce - on na czele, a ja bardziej w defensywie. Zjeżdżamy.
Powoli. Przednie kółka spadły z pierwszego schodka. Szorowaliśmy chwilkę deską po krawędzi, ale nie zatrzymaliśmy się. Jedziemy dalej z coraz większą prędkością. Pyk! kolejny schodek za nami. Ostatni już prawie pokonany!
I w momencie gdy ostatnie kółko dotknęło już bezpiecznie chodnika, deska poleciała do przodu, ja na glebę, a Zbysio na mnie.
Złamałem sobie prawą rękę, ale gdy Zbyś spadł na nią od razu mi ją nastawił. Prawdziwy przyjaciel.

by Mattcabb

* * * * *

HACZYK

Będąc młodym chłopcem dostałem po bracie niewielki komunistyczny rower szosówkopodobny (z baranem itp).
Jechałem sobie na tym rowerze i wjechałem na niedawno wylany asfalt, który nie przechodził gładko w pobocze, tylko z niego "wyrastał" na dobre 5 cm. Ponieważ była to wieś, to zachwycony pięknem otaczającej mnie przyrody, zagapiłem się na jakiś wspanialszy okaz i wjechałem na krawędź asfaltu. Przednie kolo ześlizgnęło się po niej, wylądowało w grząskim poboczu i zostało w miejscu. Ja natomiast wraz z reszta roweru przelecieliśmy nad owym kołem. Nie wiem jak to się stało, ale prawa noga znalazła się jakoś miedzy przednim kołem, a widełkami do których przyczepiony był haczyk na błotnik (błotnik zdjąłem parę dni wcześniej bo stwierdziłem, że był obciachowy...). Ów haczyk rozorał mi łydkę do głębokości jakiegoś 1 cm i na podobną szerokość. Dziś (dziesięć lat później) po wypadku została mi tylko blizna na pół łydki szeroka na 1 cm która boli od czasu do czasu.

by Niezarejestrowany

* * * * *

ZAWOŁAŁ

Dawno to było, ponad 13 lat temu. Na naszym osiedlu obok domków jednorodzinnych był niewielki plac budowy. Beczki, góry ziemi, dołki i inny złom. Stoję sobie pewnego razu na przewróconej beczce i słyszę wołanie kolegi. Odwracam się i... leżę na ziemi. Kolega dla zabawy rzucił we mnie prętem zbrojeniowym (ok. 1 cm średnicy). Dostałem między oczy, w nasadę nosa. Dobrze, że zawołał - miałbym mały drucik w plecach. A tak? Trzycentymetrowa blizna do dziś dokładnie między oczami.

by Niezarejestrowany

* * * * *

PIŁA

Jakoś 3 lata temu w piwnicy znalazłem tarcze od krajzegi, która bardzo przypominała mi rzutki ninja. Wracając do domu po dyskotece mając ów rzutkę zachciało mi się polować na drzewa. Ni stad ni zowąd zacząłem atak. Cel pal! Pierwsze drzewo strącone. No ale co to dla mnie. Biorę się za następne. Celuję, rzucam i jakimś dziwnym sposobem tarcza nie poleciała na drzewo tylko mi prosto w twarz. Rozcięty luk brwiowy, pełno krwi. Z roześmianą twarzą zawróciłem i spacerowałem sobie po mieście i straszyłem ludzi.

by Ladygraza

* * * * *

PUSZKA

Ulubionym placem zabaw młodych ludzi jest oczywiście budowa bloków z wielkiej płyty. Tak przynajmniej było za czasów mojej młodości pod koniec lat 80. Otóż historia ta miała miejsce w mieście stołecznym, w dzielnicy o smakowitej nazwie Gołąbki (obok szkoły podstawowej numer zdaje się dwa). Łaziliśmy bez celu po tej budowie z kumplem i planując jakąś zabawę gdy nagle na rozłożonych na ziemi płytach betonowych zobaczył stojącą puszkę po zielonym groszku, czy innym produkcie spożywczym. Lato sprzyjało noszeniu gumowych PRLowskich trampek za pomocą których puszki takie celnie posyła się w miejsce wcześniej upatrzone (bądź na odległość potocznie zwaną "jak najdalej"). Idziemy więc razem, a on widząc puszkę mówi do mnie:
- Patrz jak ją kopnę!!
Wziął rozbieg na kilkadziesiąt metrów i pierdut(!). Okazało się jednak że jakiś żartowniś z budowy zalał ją betonem...
Matko - jego mina mówiła sama za siebie. Stał tak, siny na twarzy i nim zdołał wydobyć z siebie głos/wrzask ja już leżałem ze śmiechu na ziemi.

* * * * *

KAŁUŻA

Ta sama dzielnica, ten sam kumpel, te same trampki. Idziemy po deszczu środkiem ulicy i znowu wpadł mu do głowy mądry pomysł wskoczenia obiema nogami w środek niewielkiej kałuży tak, by woda rozchlapała się na wszystkie strony. Krótki rozbieg - wyskok jak najwyżej i co widzę? Woda owszem, rozchlapała się solidnie ale on stoi w kałuży po kolana z miną zaskoczenia i niedowierzania. Kałuża, okazało się, przykrywała dość solidną dziurę... Nie położyłem się ze śmiechu, bo było mokro ale do tej pory śmieje się jak sobie przypomnę jego minę.

by Szczebel

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

UWAGA! Jako Niezarejestrowany/a występują osoby, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

No i tak lubiany przez wielu bonus traumatyczny. Dziś niesamowita historia z zachowaną oryginalną pisownią! Autor niech pozostanie nieujawniony...

Miałem Ci wysłać coś traumatyczego, ale nie wyślę, bo zamieścisz to w bonusie i wszyscy się będą ze mnie śmiali!!!

Do piątku...

Oglądany: 19377x | Komentarzy: 6 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało