Nie największa ale w "top ten":
Zatrudniłem swojego byłego szefa, który na 4 lata przed emeryturą został na lodzie po reorganizacji państwowego molocha, w którym całe życie pracował. Liczyłem, że skorzystam na jego doświadczeniu, bo naprawdę był świetnym fachowcem. Ale parę miesięcy bezrobocia, oraz fakt, że kierownika w ogromnej firmie stał się pracownikiem u prywaciarza, a do tego byłego podwładnego, popieprzyło mu coś w głowie. Mniejsza już o to, że w pracy na każdym kroku zaznaczał, że wszystko robię źle - inni pracownic szybko zorientowali się, że to takie dziwactwo zgorzkniałego starszego gościa. Ale podobne akcje robił przy klientach czy nadzorze autorskim. Raz wpakował mnie takimi akcjami na straszną minę. A już najgłupsze było to, że mimo takich akcji pozwoliłem mu dopracować u mnie do emerytury.