Przepraszam, nie mam czasu teraz rozmawiać. Pilnuję by świat się nie wymknął spod kontroli...


Czyli Jehowi rozpoczęli swoje przedświąteczne tournee
Też zawsze na was trafia?

U mnie na szczęście tylko stoją ze swoim wózkiem

Do mnie już nie przychodzą, ale to pewnie dlatego, że ja z nimi rozmawiam

czyli nie jestem sam

Namalowany kredą na drzwiach półksiężyc skutecznie zniechęca ich do składa mi wizyt.

:uczulony , w sensie, że nie tylko Ty rozpocząłeś swoje przedświąteczne tournee?

Odkąd pojawiły się stojaki to i wizyt jakby mniej.Nikt nie dzwoni, nikt nie pyta

Ale za to byłam kiedyś świadkiem sceny, w której dwóch młodych mormonów nagabywało jakiegoś bogu ducha winnego faceta, akurat na wprost stojaka Jehowych. Długo nie trzeba było czekać, bo po chwili jedno z nich podeszło do mormonów i ich ofiary z pytaniem "Czy mogę się wtrącić?" Aż mi żal, że gdzieś się tam śpieszyłam, bo rozmowa mogłaby być ciekawa

:kwiateck mormoni w Lodzi czy to gdzies na wyjezdzie bylo?

:thementalist , ale taki znak na drzwiach może ściągnąć innych gości... takich bardziej agresywnych

Moje drzwi są anonimowe.
Domofonem dzwonił

To oni jeszcze istnieją?

:somsiad w Łodzi jest bardzo dużo różnych kościołów i związków wyznaniowych, a wśród nich są i mormoni. Łatwo ich rozpoznać, bo są prawie identycznie ubrani i wpinają w koszule identyfikatory z imieniem i nazwiskiem.

Do mnie nie przychodzą. Czarny też nie (raz zapytał i styka).
Nie przychodzą nawet z firmy kontrolującej przewody wentylacyjne i szczelność instalacji gazowej - były już 3 terminy i się nie pojawili, a ci akurat mogliby się pojawić

:kashpir musisz być uroczym człowiekiem

Kevin Spacey był uroczy i co mu z tego przyszło...

:gogosiek akurat dla kontrolerów muszę być uroczy, bo w kuchni nie mam otworu wentylacyjnego. A i tak nie przychodzą

:somsiad mormonów można było dawniej [nie wiem jak teraz, bo od kiedy parę lat temu skończyłam studia to rzadziej bywam w tamtej okolicy] bardzo często spotkać przy ul. Gdańskiej. Mam wrażenie, że gdzieś w pobliżu mieli swoją bazę [czy jak to się tam u nich nazywa].

Tak zupełnie szczerze, to nie mogę powiedzieć, żeby mnie jakoś bardzo wnerwiali albo oni albo świadkowie Jehowy. Łatwo ich spławić, a przynajmniej nie żebrzą nachalnie o kasę tak jak księża katoliccy. Bardziej irytujący są też ci od wyprzedaży dywanów [dlaczego dywany są ciągle na wyprzedaży?]. Albo kominiarze - daliśmy im piątaka, a oni nie dali nam kalendarza

Kevin Spacey od zawsze był dla mnie oblesny nie myliłam się

:mariolpin
Ojtam ojtam.

Kiedyś, pod wpływem impulsu i etanolu, za grosze kupiłem w antykwariacie jakąś stara grubą książkę po hebrajsku i Biblie po grecku. Okazały się idealnym odstraszaczem Jehowych i Mormonów (też chodzaja po domach). Po prostu zapraszam ich do środka, proponuje coś do picia i ciasteczka, a potem mówię, że jak mamy dyskutować to na tekstach oryginalnych i z madrą miną przynosze wspomniane na początku książki. Na razie w szybki pożegnanie w 5 na 5 przypadków (Jehowcy 4, Mormoni 1)

:Trzosnek nie trzeba oryginałów, wystarczy zwykła biblia, nawet w ich wersji. Oni wbrew pozorom za dobrze całości nie znają, tylko fragmenty. Jak się zacznie z nimi poważniejsza dyskusję, to odpuszczają. To trochę jak cele w firmach telemarketingowych, masz bazę klientów do zaczepienia i jedziesz...