Pisarz, polityk, hrabia Wojciech Dzieduszycki był posłem w Sejmie Krajowym Galicji. Gdy przemawiał, ktoś rzucił w niego główką kapusty. Dzieduszycki uchylił się i powiedział:
- Kto z panów posłów zgubił głowę, może ją odebrać w czasie przerwy.
O Sejmie opowiadał tak:
„W naszym parlamencie posłom głowa wcale nie jest potrzebna, gdyż na posiedzeniach i tak śpi się cały czas. Głowę oddaje się więc w garderobie razem z kapeluszem. Pewnego razu szatniarz oddaje mi moją głowę, nakładam ją – i czuję ze zdziwieniem, że jestem strasznie głupi. Proszę sobie wyobrazić, że szatniarz zamiast mojej głowy dał mi głowę ministra Władysława Dulęby”. Dulęba był w rządzie Austro-Węgier ministrem do spraw Galicji.
Anegdoty o sławnych Polakach (fb)

Adolf Dymsza przebywał ze swoim kilkuletnim wnukiem na wakacjach zimowych w Zakopanem. Chłopcu popsuły się wiązania, więc Dymsza wziął narty na ramię i niósł do warsztatu. Na Krupówkach dopadła go Magdalena Samozwaniec:
– Panie Dodku, czemu ma pan takie małe narty?
Dymsza odpowiedział bez zająknięcia:
– A bo przyjechałem na krótko.
~~~~~~~
Artur Maria Swinarski zatrudniał osobistego sekretarza, który załatwiał za niego rozliczne interesy, nie zawsze zresztą związane z dziedziną literacką. Magdalena Samozwaniec, zaprzyjaźniona ze Swinarskim, cierpiała, że nie może sobie pozwolić na taki wydatek. Pewnego dnia w kawiarni ZLP powiedziała z westchnieniem:
– Mnie by się też przydał sekretarz.
Swinarski roześmiał się i rozłożył ręce.
– A ja myślałem, że raczej kustosz.
~~~~~~~
Pewnego razu dostojny kreator czystości mowy polskiej Witold Taszycki, stołujący się w Domu Literatów przy Krupniczej 22 w Krakowie, profesorskim tonem zapytał:
– Pani Jadwigo, a jakaż to też jest zupa dzisiaj?
Z odpowiedzią pospieszył mu Gałczyński:
– Prawdę mówiąc, chujowa.
culture.pl

Jan Izydor Sztaudynger pytany podczas jednego z wieczorów autorskich kogo uważa za swojego najgroźniejszego konkurenta, powiedział:
- Jana Kochanowskiego.
Publiczność wybuchnęła śmiechem.
Później tłumaczył: "Odpowiedziałem tak, aby nikogo z fraszkopisów nie urazić, ani nikomu nie robić reklamy".
Najpoważniejszym konkurentem był Stanisław Jerzy Lec. "Nigdy mu nie dorównam, jeśli idzie o aforyzmy prozą, napisałem ich kilkanaście czy kilkadziesiąt, a on kilkaset czy nawet kilka tysięcy".
Lec do Sztaudyngera:
Piewco sempiterny ...
Bądź jej zawsze wierny.
Odpowiedź:
Lec zezem patrzy w moją stronę,
Bo On fraszki ma zLecone.
Magdalena Samozwaniec:
Sztaudynger wypuszcza wprawki,
Raz fraszki z rękawa, drugi raz z nogawki.
Odpowiedź p. Jana:
Jestem taki, jak mnie Pan Bóg stworzył,
No- trochę świństwa od siebie dołożył.
Kilka politycznych:
Polska A Polsce B
każe się całować w D.

Złodziej na złodzieju złodziejem pogania
dosyć moja Polsko tego rozkradania.

Strzyżesz owieczki,
opowiadaj im bajeczki.

Kilka frywolnych:
Dniem czcić kobiety - po co?
Ja czczę kobiety nocą.

Ja byłem zwierzę. Ona święta,
ale szeptała; - lubię zwierzęta.

Amor to jest naturalne,
- lubi czyny amoralne.

Niedługo przed śmiercią J. I. Sztaudynger napisał "Testament".
Zyłem z wami, kochałem i cierpiałem z wami,
Teraz żyjcie, kochajcie, cierpcie sobie sami.
dzieje.pl